top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoraTomasz Małycha

Seat Ibiza 1.0 TSI DSG


Mówiąc o miejskich samochodach, myślisz: Fabia, Polo i... Ibiza? Seat zawsze pozostawał tłem dla swojego konstrukcyjnego rodzeństwa. Czy w najnowszej odsłonie szala zwycięstwa ma szansę przechylić się na korzyść Hiszpanów?

Do niedawna, chcąc kupić sobie Ibizę mająca nieco więcej wigoru, mieliśmy możliwość wybrania niezwykle udanej jednostki 1.5 TSI, która posiadała aż 150 KM i czyniła z małej Hiszpanki całkiem szybkie auto dające sporo wrażeń z jazdy. Niestety, to już przeszłość. Od kwietnia klienci chcący kupić najmocniejszą wersję muszą zadowolić się litrowym silnikiem o mocy 115 KM. Półtoralitrowa jednostka została wycofana ze sprzedaży. Czy odmiana 1.0 TSI w wersji FR może otrzeć łzy i uzupełnić pustkę po najmocniejszym silniku?

Jeśli chodzi o wygląd, to nie ma znaczenia, czy mówimy o 1.0 czy o 1.5 - oba wyglądają identycznie i w wersji FR, szczególnie pokrytej pięknym lakierem Desire Red, prezentują się niezwykle zadziornie. Staram się nie wspominać o wyglądzie, bo zwykle każdy ma na jego temat własne zdanie. W przypadku Ibizy było inaczej - nie sposób było znaleźć osobę, której ten mały Seat się nie podobał. Szczególnie na opcjonalnych, 18-calowych felgach Performance. Bez dwóch zdań - stylistyka tego samochodu jest atrakcyjna i wprowadza do koncernu VAG powiew młodzieńczego polotu.

Podobnie jest we wnętrzu. Widać tu również połączenie dwóch biegunów - "niemieckiej precyzji" i "hiszpańskiego temperamentu". Z jednej strony wszystko wokół jest na swoim miejscu, działa dokładnie tak, jak powinno i nie rozczarowuje pod względem jakości montażu. Z drugiej strony wewnątrz nie jest nudno. Wersja FR posiada m.in. czerwone przeszycia na pasach bezpieczeństwa, skórzany dekor na desce rozdzielczej przeszyty nicią, również w kontrastowym, czerwonym kolorze, a także czarną podsufitkę. Czerwień pojawia się również na kierownicy, fotelach, zegarach, a także w oświetleniu ambientowym, które może być również białe.

Najważniejsze jest jednak to, że za atrakcyjnym wyglądem poszła również ergonomia. Dzięki szerokiemu zakresowi regulacji, każdy odnajdzie się za kierownicą, również miłośnicy "siedzenia na podłodze". Niestety, zgodnie ze standardami segmentu aut miejskich, pasażerowie siedzący z tyłu nie mają wiele do powiedzenia. Z tyłu nie ma już miękkich tworzyw na boczkach drzwiowych czy oświetlenia ambientowego. Dobrze, że nie zapomniano o najważniejszym - miejscu na nogi i głowę. Jest go całkiem dużo, a przyrównując do bezpośredniego rywala, Renault Clio, różnica na korzyść Ibizy jest ogromna.

Wymownym milczeniem można by pominąć przestrzeń bagażową. O ile ilość miejsca jest całkiem spora i nie można w tym aspekcie oczekiwać niczego więcej, o tyle jakość wykonania jest dramatyczna. Podłoga bagażnika zdaje się być wykonana z filcu grubości papieru, który nieestetycznie załamuje się na elementach, które zakrywa. Również nadkola wykonane zostały z podobnych tworzyw. Za jedyny plus można uznać obecność dwóch haczyków na torby z zakupami.

Skupmy się jednak na tym, jak jeździ najnowsza Ibiza. Gdyby samochody zawsze jeździły tak, jak wyglądają, to sprawa byłaby prosta, a Toyota musiałaby ogłosić upadłość. Tym razem jednak wygląd faktycznie koresponduje z wrażeniami. Malutki Seat to prawdziwy wzór dobrych manier i dobrego prowadzenia. Układ kierowniczy cechuje się odpowiednią precyzją, a adaptacyjne zawieszenie pozwala na zaskakujące naginanie praw fizyki w zakrętach. Podczas pokonywania łuków czuć wyjątkową lekkość tego samochodu. Choć to może daleko idące wnioski, wydaje mi się, że jest to po części zasługa małego silnika, który nie stanowi dużego balastu na przedniej osi. Dzięki temu Ibiza prowadzi się jak po sznurku, a przy stanowczym odjęciu gazu potrafi zarzucić pupą.

Na koniec pozostawiłem najbardziej kontrowersyjny aspekt testowanego samochodu - trzycylindrowy litrowy silnik, który w wersji 115 KM stanowi najmocniejszą odmianę tego modelu. Jest to ciekawy kompromis pomiędzy dynamiką a oszczędnością. Stanowi on szczególnie udany związek z siedmiostopniową skrzynią DSG, która lubi lawirować pomiędzy biegami, utrzymując odpowiednie obroty, a w trybie eco pozwala na rozsprzęglenie układu napędowego i swobodne dryfowanie bez utraty prędkości. Taka charakterystyka pozwala na w miarę akceptowalną dynamikę (przyspieszenie do “setki” w 9,5 sekundy) i całkiem niezłe spalanie. Spokojną trasę z Warszawy zakończyłem z wynikiem 5,7, a jazda “na wynik” pozwoliła zejść do bariery pięciu litrów na sto kilometrów. Przyznam szczerze, że od tak małego auta oczekiwałem wyników odrobinę niższych, ale pewną zaletą może być fakt, iż nawet po wjechaniu do zakorkowanego miasta nie powinniśmy zobaczyć więcej niż “7” pomiędzy zegarami.

Pora napisać to wprost - mimo że Ibiza w odmianie 1.0 TSI DSG to udany, dający mnóstwo przyjemności z jazdy samochód, to decyzja o wycofaniu mocniejszego, półtoralitrowego silnika jest strzałem w kolano ze strony Seata. Nie każdemu wystarczą osiągi trzycylindrowej jednostki, a o alternatywę nietrudno. Pikanterii sytuacji dodaje fakt, iż bliźniacze Polo jest nadal dostępne z 1.5 TSI pod maską i nic nie zapowiada, by miało się to zmienić. Czyżby Volkswagen nie chciał pozwolić, by Ibiza stała się hitem i odebrała klientów zainteresowanych ich modelem? To tylko moje przemyślenia, ale, biorąc pod uwagę jak kompletnym samochodem byłaby Ibiza z mocnym silnikiem… Niczego nie można być pewnym.


27 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page