top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoraTomasz Małycha

Mitsubishi L200 Instyle Plus MY 2020


Masz dom w lesie oddzielony od świata koszarami wojskowymi, codziennie przewozisz lodówki i telewizory, w dodatku posiadasz dużą rodzinę i chciałbyś wozić ją w komforcie? Chyba mam rozwiązanie…

Każdy z nas na swój sposób doskonale pamięta swój pierwszy raz i w tym wypadku nie jestem wyjątkiem. L200 to pierwszy pickup jakim miałem możliwość jeździć i frajdę z tygodniowego wyszukiwania nieutwardzonych dróg wszelakich rodzajów będę wspominać jeszcze długo.

Pierwsze wrażenie? Boże, jaki on duży! Odłóżmy jednak na bok treści dwuznaczne i przejdźmy do konkretów - L200 to kawał wozu. Mierzy ponad 5300 mm długości i dokładnie 1815 mm szerokości. Na jednym miejscu parkingowym pod marketem zaparkować będzie ciężko i pierwsze chwile "za kółkiem" były wyzwaniem, by zaadoptować się do takiego rozmiaru (szczególnie po przesiadce z mojej pchełki). Szczególną uwagę należy zwrócić przy cofaniu - dzięki szybie umieszczonej bezpośrednio za kanapą można odnieść złudne wrażenie manewrowania hatchbackiem, tymczasem do obliczeń należy dodać około półtorej metra "odwłoku". Naprawdę łatwo o tym zapomnieć, co z resztą potwierdzały ślady walki istniejące już przy odebraniu auta.

W gruncie rzeczy wrażenia z jazdy po kilkuset kilometrach są zupełnie inne - japoński rolnik prowadzi się bardzo przyjemnie, a jedyną różnicą względem SUV-ów jest bardzo duże przełożenie układu kierowniczego. Przydaje się ono w terenie by nie wybić kciuków na wybojach, jednak dzięki niemu manewrowanie na parkingu trwa znacznie dłużej, a zwykły skręt na skrzyżowaniu staje się angażujący. Same gabaryty nie są jednak problemem, ponieważ w wersji Instyle Plus otrzymujemy zespół kamer 360 o zadowalającej jakości z jedną przewagą nad konkurencją - widok szerokiej kamery z przodu lub bocznej pod prawym lusterkiem można wywołać za pomocą przycisku umieszczonego pod kciukiem. Niesamowite, że nikt inny dotychczas na to nie wpadł! Jest jednak jeden minus - kamery tak przydatne w terenie są w nim właściwie bezużyteczne. Wystarczy przejazd przez jedną kałużę i tracimy wizję, a to wszystko dzięki brakowi dedykowanych spryskiwaczy przy ich obiektywach.

Cechą wyróżniającą pickupa Mitsubishi od konkurencji ma być napęd o nazwie Super Select. Pozwala on na niemal dowolną konfigurację dystrybuowania momentu obrotowego - od "tradycyjnego" tylnego, przez automatycznie rozdzielany między osiami, na spięciu centralnego i tylnego mechanizmu różnicowego wraz z reduktorem kończąc. Właściwie na każdą okazję można dobrać stosowne nastawy. Moja dusza amatorskiego driftera ubolewa jedynie, że nie można złączyć tylnych półwałów bez załączania napędu na wszystkie cztery koła, a więc nie uzyskamy efektu tzw. "szpery". Wracając jednak do rzetelnego dziennikarstwa, własnoręcznie nie byłem w stanie zakopać czy zatrzymać L200 w terenie, mimo bycia ograniczonym naprawdę niewielkimi resztkami rozsądku. Niewątpliwym jednak jest fakt, że gdy już się nam to uda, to poza traktorami i pojazdami gąsienicowymi naprawdę niewiele nam jest w stanie pomóc, bowiem japoński pickup należy do najdzielniejszych przeprawowców.

Co ciekawe, jego świetne zdolności terenowe nie powodują wcale, że na asfalcie L200 jest zagubione. Owszem, jadąc na granicy dopuszczalnych limitów autostradowych trzeba mieć z tyłu głowy, że operujemy dwutonowym pociskiem, który może niespecjalnie mieć chęć posłuchać się naszych poleceń gdy przyjdzie do nagłego ominięcia przeszkody, jednak póki sytuacja jest jasna to podróż w trasie nie jest w żadnym stopniu uciążliwa i właściwie aż do maksymalnej prędkości w środku panuje względna cisza, a kierowca nie musi walczyć o utrzymanie kursu.

Warto to powiedzieć, że w środku jest nawet… luksusowo. To wrażenie spowodowane jest obecnością sztucznych przeszyć na obudowie poduszki powietrznej oraz podszybiu. Same fotele również są w pełni skórzane, a ten od kierowcy jest dodatkowo regulowany elektrycznie. Prawdę powiedziawszy, jak na samochód pierwotnie użytkowy to jest tu bardzo przytulnie i nikomu nie będzie przeszkadzać "roboczy" charakter pojazdu. Z tego też względu można by pomyśleć, że L200 to wymarzony samochód rodzinny, jednak…

Prawda jest taka, że pickup nigdy nie będzie dobrym autem dla rodziny. Owszem, ma co najmniej dwie niepodważalne zalety, które przyszły mi do głowy. Po pierwsze, zapinając dzieci w fotelikach nie trzeba się doń schylać i gimnastykować. De facto robi się to w stojącej pozycji, co jest bardzo wygodne. Równie czadowa jest wizja pakowania wózka do bagażnika. Wózka? Właściwie w takim przypadku można spokojnie zabrać karocę dla trojaczków, bowiem brak ograniczenia na wysokość i ogromne wymiary pąki sprawiają, że nie sposób ją zapełnić domowymi szpargałami.

Taka kombinacja sprawdzi się niestety jedynie na zdjęciach w katalogu z uśmiechniętymi ludźmi. W rzeczywistości posiadanie paki to udręka dla domowego użytkowania. Przede wszystkim jest ona odkryta, więc wszystko co na niej położymy może pod naszą nieobecność bardzo szybko zmienić właściciela. Owszem, Mitsubishi jak każda marka oferuje specjalne zabudowy bądź rolety, jednak te po pierwsze nie współpracują z centralnym zamkiem, więc trzeba się nauczyć nawyków z Fiata Seicento, by otwierać bagażnik kluczykiem, a co ważniejsze, takie formy przykrycia paki nie gwarantują jej szczelności. Po jeździe w deszczu wasze produkty spożywcze będą odrobinę wodniste, a przy próbie spożycia poczujecie się jak na plaży jedząc gofra, który tylko trochę spadł do piasku.

rdziej upierdliwe jednak jest zwykłe rozlokowanie bagażu. Podobno od przybytku głowa nie boli, jednak w przypadku pickupa ta mądrość ludowa zdaje się nie mieć pokrycia. By załadować choćby foliówkę z zakupami (koniecznie zawiązaną na supeł!) trzeba opuścić burtę. Ponieważ jednak ona sama w sobie jest długości przedramienia to ja, będąc niewątłej postury mężczyzną, ledwo sięgałem na skraj przestrzeni ładunkowej. Śmiesznie zaczyna się robić, gdy wyruszymy w drogę do domu i choć raz zdarzyły nam się mocniej zahamować. Słychać wtedy głuchy huk, który oznacza, że przy rozładunku będziemy musieli wejść na pakę, by zabrać swoje bagaże.

Dla jasności - oczywiście że każdy samochód z tym rodzajem nadwozia cierpi na dokładnie ten sam problem i nie krytykuję tu L200. Zwyczajnie było to dla mnie pierwsze spotkanie z takim pojazdem i chciałem się z Wami podzielić pierwszymi wrażeniami z posiadania takiego samochodu, bo nieraz słyszałem, że pickup nie jest idealnym autem rodzinnym. Cóż, prawda.

Pora jeszcze wspomnieć o silniku. Dotychczas klienci mieli wybór między dwoma odmianami mocowymi (154 KM i 181 KM) 2.2-litrowego silnika. Obecnie oferta została okrojona do jednostki o mocy 150 KM i momencie obrotowym 400 Nm. Tylko najbardziej wymagającym użytkownikom takie parametry mogą okazać się niewystarczające, bo bez problemu możemy wyprzedzić w trasie czy ruszyć szybko spod świateł. Co więcej, mimo ogromnej kubatury, spalanie jest niesamowicie niskie. Podczas szybkiego powrotu z Warszawy do Katowic moim oczom ukazało się 8,5 l/100 km na wyświetlaczu komputera pokładowego. Z ciekawości zweryfikowałem również najniższe możliwe zużycie paliwa i na trasie Katowice - Gliwice (ok 20 km) wyniosło ono 6,4 l/100 km. Powiem wprost, są to wyniki imponujące i pozostawienie wyłącznie jednej wersji silnikowej nie powinno być problemem dla zainteresowanych. Właściwie jedyne co przeszkadzać może w tej jednostce to metaliczny stukot podczas przyspieszania na zimnym silniku. Możliwe, że to bolączka testowanego egzemplarza jednak przypominała mi ona o użytkowym rodowodzie samochodu.

Przy okazji testu Skody Octavii Scout pokusiłem się o przyrównanie jej do scyzoryka, który jest tak przestronny, że nada się na każdą okazję. Pierwotnie podobnie myślałem o L200, jednak po teście mogę temu zaprzeczyć. To nie jest idealne auto dla każdego i w żadnej dziedzinie, poza własnościami terenowymi, nie jest wybitne. Nie oznacza to jednak, że jest to samochód zły, lecz… skierowany do grupy odbiorców o bardzo specyficznych potrzebach. Czy gdybym tylko mógł sobie pozwolić na jedno zupełnie niepotrzebnie auto to wybrałbym L200? Jak najbardziej, jeszcze jak!


Autorem części zdjęć w piaskownicy jest Dominik Patyk, któremu z całego serca dziękuję za poświęcony czas i wykonane zdjęcia!

87 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page